Goodbye Jaruzelsky PRL story

Na czasie jest teraz temat 4 czerwca 1989 roku. Powróćmy do wydarzeń z tamtych lat…

* * *

Był 12 grudzień 1981 roku. Wojskowa Rada Odrodzenia Narodowego rozpoczęła akcję internowania opozycji już w przededniu stanu wojennego. Właśnie wtedy Paweł, filozof z wykształcenia – tokarz z prozy życia trafił do obozu w Nysie. Jego kontakty z “Zachodem” były nie do podważenia. Fakt. Był w Berlinie Zachodnim. Nikt jednak nie dopatrzył się oczywistej pomyłki – nie woził bibuły lecz handlował kożuchami. Jego “stoisko” mieściło się na Rosa-Luxemburg-Straße, zaraz obok Turka imieniem Taskin.
Fakt internowania zrujnował jego plany o dobrobycie – miało być przecież tak pięknie. Handel ma przyszłość, wiedział dobrze że Polska Ludowa nie potrzebuje filozofów. Potrzebuje mas.

Rok w obozie nie poszedł jednak na marne, ba – odmienił jego życie i paradoksalnie nadał mu sens. Paweł poznał w Nysie Kasię. Była bibliotekarką w zakładzie. Cud kobieta, ideał. Stała się promykiem słońca w ciemne zimowe dni. Pozwoliła mu przetrwać najtrudniejsze chwile odosobnienia. Na jego szczęście, odwzajemniała gorące uczucie jakim ją darzył.
3 tygodnie po wyjściu na wolność byli już małżeństwem. Miałem to szczęście uwiecznić na fotografiach ich ślub.

Życie w latach 80-tych nie należało do najłatwiejszych. Podczas gdy wspomniany wcześniej w tej opowieści Taskin dorobił się nowego auta marki Dacia, Paweł i Kasia klepali słodką biedę.
Nasz opozycjonista z przypadku pracował w Hucie imienia Lenina ( codziennie przekraczając bramy zakładu pracy wspominał absurd ideologiczny Marksa i Engelsa który pchnął jego naród na skraj groteski ). Małżonka jego Katarzyna została przedszkolanką w przyzakładowej ochronce.
Była troskliwa i czuła. To właśnie wtedy zapragnęła swego własnego dziecka. Mąż jednak snuł biznesowe plany na przyszłość. Znikał co jakiś czas na kilka dni, wracając pachniał korzennym zapachem męskim z goła odmiennym od wód toaletowych “Brutal”.
Już wtedy Katarzyna zaczęła podejrzewać go o odnowienie kontaktów z wrogami Układu Warszawskiego. Nie narzekała jednak gdyż wracał. Słowny był – to trzeba przyznać.

Instynkt macierzyński budził się w Kasi coraz bardziej, lecz zdawała sobie sprawę z problemów lokalowych jakie mieli. Jej brat Leszek oferował wielokrotnie żeby zamieszkali z jego rodziną na prowincji ale dla Kasi to było zbyt daleko od szosy. Ona kochała miasto. Z resztą, z tego co brat opowiadał to miał wiele problemów z załatwieniem upragnionego mieszkania co nie napawało Kasi optymizmem.

Przełomem okazał się rok 1989. Paweł jak się okazało wygryzł Taskina z interesu i władał już całą ulicą Rosa-Luxemburg-Straße i GrunerStraße. Czas nawjlepszych wieści miał jednak nadejść. Podbudowany finansowo stał się podporą dla rodziny. Tego roku zdecydowali się na dziecko. Od słowa a do czynu w mig się udało. Ciąża Kasi przyspieszyła decyzję Spółdzielni Mieszkaniowej o przydziale M 2.

Jest listopad 1989 roku. Właśnie sprowadzają się do swojego wymarzonego mieszkania. W kraju przemiany. Goodbye Jaruzelsky, witaj czasie prosperity.
Za kilka dni narodzi się ich syn, Stanisław. Rewolucjonista. Ale jaka to wspaniała rewolucja!

* * *

Paweł i Kasia to świetny przykład klientów powracających. Ci z Was, którzy odwiedzają moją stronę i blog na pewno zorientowali się iż para z sesji na motocyklu to właśnie wymyślony przeze mnie filozof i bibliotekarka. Są oni zdecydowanie najbardziej szaloną ( w dobrym tego słowa znaczeniu ) parą którą dane mi było fotografować! Zarówno ich plener ślubny jak i sesja ciążowa zamyka mi się w piękną spójną całość z czego jestem niezmiernie zadowolony :) :) Tak, tak – była to sesja ciążowa :) Przygotowywaliśmy się do niej ok 2 tygodni zbierając wszystkie rekwizyty tak aby jak najbardziej zbliżyć się do klimatu PRL. Cudem udało nam się znaleźć mieszkanie w nienaruszonym stanie. Dziękuję wszystkim osobom, które pomagały nam podczas sesji. Było warto!
Dla przypomnienia wstawiam zdjęcie z ich pleneru ślubnego.

Już nie mogę się doczekać naszej następnej sesji z małym Stanisławem – kontynuacja będzie na pewno! Trzymajcie kciuki za Kasię gdyż lada dzień rodzi.

Add a comment...

Your email is never published or shared. Required fields are marked *

Menu